Na progu stała młoda kobieta, zdecydowanie zbyt młoda na bycie gospodynią. Poza tym pani Green dopisywało zdrowie i nie szeptano nawet o jej odejściu. Pani Sinclaire przyszło nagle na myśl, że nowy ksiądz niekoniecznie jest katolikiem. Wprawdzie na targu nie usłyszała żadnych szczegółów dotyczących jego osoby. Sam ten pomysł wydał jej się irracjonalny, broń nas Boże od księdza z żoną, stłumiła chęć przeżegnania się.
Autor: Golden Eye
36. Komitet powitalny
Dwie lekcje później w klasie wrzało. I to wcale nie podobało się Joshowi.
Powód był prosty – całe zamieszanie dotyczyło jego. Wszyscy za jego plecami szeptali o nadchodzącej bójce i bandzie starszych chłopaków, kolegów Simona, szykujących się na Josha. Ktoś słyszał, że mają noże. Joshua słyszał tylko, jak Dylan z podekscytowaniem podpuszczał Simona i szykował popcorn.
Podczas gdy na przerwie obiadowej wszyscy poszli do stołówki, on stanął w jednym z pustych korytarzy i nerwowo zadzwonił do Renee. Odebrała po drugim sygnale.
– Cześć, Joshua – zaczęła pogodnie. – Jak postępy?
– Eee… No niby dobrze, zwróciłem jego uwagę czy coś – mruknął, bębniąc palcami o udo. – Mam tylko jeden malutki problem.
Autor: autumn
Piętno przeszłości – Duma i uprzedzenia cz. 3
Ślub był piękny, Astoria jeszcze piękniejsza, a cały świat nagle nabrał barw. Draco hamował łzy, gdy wygłaszali swoją przysięgę w towarzystwie najbliższej rodziny. Bo Astoria była tym, dlaczego warto było poświęcić ostatnie pięć i pół roku. Nie robili dużego przyjęcia. Skromny obiad i dużo śmiechu. Nawet Narcyza nie oczekiwała wielkiego balu dla całej arystokracji. Obiecali jej, że wrócą do dawnego życia, gdy już będą małżeństwem. Gdy zrobiło się ciemno wypuścili w niebo dwa złote lampiony. Oczy jej świeciły, gdy patrzyła jak obracają się wokół siebie, niby w tańcu.
Autor: Szara Dama
Wygodniejsza wersja [IbiSaku]
I pamiętaj. Duzi chłopcy nie lubią być karceni przez małe dziewczynki.
Autor: Krropcia
Głupia [ZabuSaku]
— Nie zostawiaj mnie tutaj — usłyszał jej cichy szept. — Pomóż mi się stąd wydostać.
Odwrócił się i odszedł, nie poświęciwszy jej spojrzenia.
Po kilku krokach dotarło do niego, że uważanie jej za zmarłą byłoby łatwiejsze. Pozostawienie wpół żywej, rannej kobiety na pastwę Mgły. Robił gorsze rzeczy. Wystarczyło pojąć, że była już martwa. Zalepić wyrzuty sumienia tonami nic nie wartych bzdur o wielkim znaczeniu bycia shinobii. O szlachetności ich działań. Potrafił to. Po śmierci Haku zapełniał pustkę górnolotnymi założeniami które doprowadziły go aż tutaj.
Zawrócił.
Autor: Temira
Rozdział 1
Zaciskam mocno powieki. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Boję się otworzyć oczy, tak bardzo boję się. Mam pustkę w głowie. Nie wiem dlaczego. Myśl, że nie jestem w stanie nic sobie przypomnieć, przeraża mnie. Serce bije mi jak oszalałe. Próbuję wsłuchać się w ten dźwięk. W ten sposób mam nadzieję, że ukoję nerwy. Ale to nie pomaga. Robi mi się słabo i chyba zaraz upadnę. Zaraz… ja chyba siedzę na ziemi. Głośno wypuszczam powietrze. Zaczynam się trząść. Czy to normalna reakcja mojego organizmu na zdenerwowanie? Nie pamiętam…
– Winter, posłuchaj mnie.
Melodyjny głos dociera do moich uszu. Winter? Tak mam na imię? A może ta osoba zwraca się do kogoś innego? Czy ktoś tu jeszcze jest?
Powoli podnoszę powieki, by zobaczyć, skąd pochodzi odgłos. Otwieram oczy, ale szybko je zamykam. Słońce. Okrutnie mnie razi. Czuję łzy. Zaraz jedna spłynie po moim policzku.
– Winter…
Autor: Maggie
Dzień Szósty - 8
Pociągnąłem nosem, odwracając wzrok. Wierzchem dłoni otarłem łzy. Czy to, co czułem, było tęsknotą? Nie byłem pewien. Dlaczego miałabym tęsknić za Valentino? Owszem, dał mi poczucie przynależności. Okazał bliskość, gdy najbardziej jej potrzebowałem, a także przyczynił się do stworzenia Lorenzo, którym byłem teraz. Ale przecież Valentino nie był święty. Zostawił mnie, porzucił na pastwę losu, czerpał ze mnie całymi garściami i niewiele dawał w zamian.
— Zadałaś mi ostatnio pytanie, czy go kochałem — odezwałem się. — Odpowiedziałem, że będziesz sama musiała na nie odpowiedzieć. Jaka jest więc twoja odpowiedź? Kochałem go?
— Nie — odpowiedziała, uśmiechając się smutno. Nie wiedzieć czemu, poczułem ulgę. — To nie była miłość, a przelotny romans, z którego wniknęły takie konsekwencje. Ciężko jest o tym słuchać, na pewno jeszcze ciężej opowiadać. Szkoda, że Valentino tak późno odkrył swoje uczucia.
— Czy coś by zmieniły? — zapytałem. — Nawet gdyby wyznał miłość wcześniej, jeszcze wtedy, gdy nie był modelem? Czy cokolwiek by to zmieniło?
— To ty musisz odpowiedzieć na to pytanie — odparła.
W końcu zrozumiałem, że to nie zmieniłoby nic, bo łzy, które roniłem na wspomnienie śmierci Valentino, nie były z tęsknoty za nim, a za dniami, w których jeszcze mogłem szukać nadziei.
Autor: A.E. Black
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz