Troska 2021
Artur tłumaczył, że jego agresja to nie wina Mirandy. Że czasem tak po prostu ma i nie może nic na to poradzić. Ale zachowanie ukochanego zastanawiało dziewczynę. Sprawiało że się o niego martwiła. Byli parą już prawie dwa lata. Zauważyła że Artur te swoje ataki (jak miała w zwyczaju TO nazywać) miewał przynajmniej tydzień w miesiącu. Zamierzała to zbadać. Ale to, co mogła odkryć tak ją przerażało, że rezygnowała. Jak by czuła że kryje się za tą sprawą coś mrocznego. Siedząc teraz przy kubku kawy zastanawiała się nad tymi dwudziestoma czterema tygodniami które zmarnowali bo on miał natłok pracy i te swoje ataki. Planowała z nim przyszłość . To był jej pierwszy, poważny, tak długo trwający związek. Gdyby się jej teraz oświadczył, to zostałaby jego żoną. Musiała się dowiedzieć, co się działo w jego firmie. Co tak negatywnie wpływało na jego psychikę.
List drugi.
Ginny stojąca w progu zdecydowanie promieniała. Zapewne miała wielką satysfakcję z faktu, że Harry nie spodziewał się przyjaciół. Razem z Hermioną przygotowały wspaniałe przyjęcie. Przed Hermioną i Ronem przybyli już państwo Weasley, George i Angelina Weasley, Kingsley Shacklebolt oraz Rubeus Hagrid. Wszyscy zajęci rozmowami o wszelakich problemach, lecz zamilkli, kiedy Ron stanął na środku salonu.
– Co ty robisz Ron? – zapytała Hermona, kiedy zza pazuchy marynarki wyciągnął niewielkie pudełko.
– Powinienem już dawno to zrobić. – Oszołomiony i przerażony starał się opanować drżący głos. – Czasem bywa tak, że mężczyzna od razu potrafi okazać swoje uczucia, jest odważny i mężny. – Popatrzył na Harrego, który puścił do niego oczko. – Lecz potrzebowałem czasu, by móc się z zmierzyć z tym, czego pragnąłem już od dawna. Hermiono, chciałbym byś nie tylko było moją dziewczyną i nowym współlokatorem. Chcę z tobą dzielić każdy dzień i noc, każdą chwilę, każdy oddech. Wiem, że to ty mnie uratowałaś i pragnę byś już zawsze była szczęśliwa u mego boku. – Uklęknął otwierając pudełko. – Hermiona Jean Granger, czy uczynisz mi tą przyjemność i zostaniesz moją żoną?
Autor: K.
Świąteczny obiad był tak standardowy, że bardziej się nie dało. Ginny była obrażona na Harrego, że został w pracy. Hermiona nie wiedziała, kogo powinna najpierw zbesztać za brak kultury przy stole – czy męża, czy syna, więc krzyczała co chwila na obu. Amanda próbowała udawać dobrą panią domu i pomagać teściowej, ale widać było, że wolałaby porozmawiać z Billem i Ronem. Percy dawał wykład na temat przestrzegania prawa czarodziejów, ale słuchał go tylko mały Laurent, bo został zamknięty w dziecięcym krzesełku i nie mógł uciec. Fred pokazywał Charliemu swój kolejny wynalazek, a Fleur instruowała swoją najstarszą córkę, co powinna jeść w ciąży. Ted nakładał żonie na talerz całkiem inne potrawy.
Lily pokłóciła się ze swoją mamą na temat wyglądu i wyszła z płaczem. James wywrócił oczami, a Albus wyglądał jakby chciał z zniknąć.
Autor: Szara Dama
W całej sali zostały uniesione kilkadziesiąt rąk, a wzrok czarnych tęczówek Kakashiego padły na teczkę.
– Tylko w ostatnim roku na waszym oddziale zmarło najwięcej pacjentów. I to nie byli pacjenci źle zdiagnozowani. To byli pacjenci, którym nawet nie postawiliście diagnozy. Odprawiani z niczym, bez wykonanych rutynowych badań. Co piąty pacjent po wyjściu ze szpitala doznawał zawału mięśnia sercowego. Natomiast ci szczęśliwcy, którzy jednak trafili na salę operacyjną, umarli, nie dożywszy nawet końca zabiegu.
Po jego słowach nastała cisza w całej auli. To była cisza przed burzą.
– Zwalniam was.
Autor: K.
– Oczywiście możesz mnie teraz zignorować. Wciąż możesz uciec na te swoje wymarzone studia, wyjechać z Rosewood i o wszystkim zapomnieć… To też jakaś opcja. Twoja jedyna, powiedziałbym. Bo jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce i tak nie będziesz miała dokąd wracać.
– O czym ty…?
– To złe miejsce, zresztą nie będę rozmawiać, kiedy wyglądasz, jakbyś miała zemdleć. W ten sposób za daleko nie zabrniemy – stwierdził i zabrzmiało to niemalże tak, jakby miał do niej o to pretensje. – Jak wspomniałeś, możesz stchórzyć i wyjechać… Ale ty tego nie zrobisz. – Parsknął pozbawionym wesołości śmiechem. – Jakoś nie wątpię, że nie. W końcu altruizm to twoje drugie imię.
Autor: Nessa
Rozdział 12
Dysząc ciężko, otworzyłam oczy, choć początkowo i tak nie zdołałam niczego zobaczyć. W panice uniosłam głowę, na krótką chwilę zwracając twarz ku znajomemu już witrażowi. Widziałam górująca nad salą Matkę Boską, jej uśmiech i spojrzenie, te jednak wciąż nie przynosiły mi ukojenia.
Właśnie wtedy rozpadła się, tak po prostu – zupełnie jakby nigdy nie istniała. W jednej chwili stworzona z kolorowych szkiełek postać zamieniła się w całą masę odłamków, które bez jakiegokolwiek ostrzeżenia runęły na ziemię, mieniąc się przy tym bajecznie w blasku dnia.
To też okazało się piękne. Tylko tyle pomyślałam, zanim deszcz szkła z głośnym brzdękiem opadł na ziemię.
Autor: Nessa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz